Chciałem się podzielić z Wami pięknymi widokami i osobistymi przemyśleniami, po zdobyciu najwyższego szczytu w Polsce, jakim są Rysy 2499 m (szlak czerwony, str. PL)☕️
Niewątpliwie był to mój najważniejszy i najcięższy test sprawności zarówno fizycznej jak i psychicznej.
Praca oraz treningi w Centrum Formy zapewniły mi wzorowe przygotowanie kondycyjne i siłowe na prawie 14 godzinnej wyprawie z finalnym przebiegiem niemal 30 km🔝👌 Rzekłbym nawet, że czułem się jak terminator, pokonując najwyższe półki, wciągając się po łańcuchach na 300metrowym odcinku oraz bezpiecznie stawiając kroki w drodze powrotnej. Jedynie minimalny dyskomfort w kolanach towarzyszył mi, podczas wchodzenia po schodach pod sam koniec wycieczki oraz na drugi dzień do wieczora. Tak poza tym to zero „zakwasów”, bólów w stawach, a jedynie zmęczone mięśnie, którym należało się spa w pobliskich termach🧘♀️💦 Dwa dni później wróciłem do ostrych treningów.
Jestem bardzo zadowolony z maksymy, jaką kierujemy się w naszym klubie, a mianowicie „skupianie się za każdym razem na treningu na dolnej połowie ciała, bo to jest coś, co przeniesie Cię przez całe życie i na starość pozwoli iść o własnych siłach.”
Oczywiście nie samym wzmacnianiem i kształtowaniem swojego tyłka człowiek żyje, nie zapominajmy spędzać czasu na kształtowaniu i wzmacnianiu charakteru. W tym pomagają ciężkie treningi siłowe oraz wydolnościowe, gdzie wychodzimy raz na jakiś czas daleko poza strefę komfortu.
Również w tym aspekcie wszystko wypadło bardzo dobrze. Zdarzały się oczywiście momenty, kiedy helikopter ratunkowy przelatywał nad głową, żeby zabrać z trasy jakiegoś pechowca i wtedy jeszcze bardziej uświadamiałem sobie, że jeden najdrobniejszy błąd, chwila nieuwagi może mnie kosztować życie. Zastanawiałem się wtedy „co ja tu ku*wa robię?! I czy ta gra jest warta świeczki?!”. Cóż, na to pytanie odpowiedzieć może sobie każdy, kto to przeżył 😉
Z pewnością była to podróż w głąb siebie. Poznałem dotąd nieodkryte zakamarki swojej psychiki i pewności siebie, wliczając w to granice wytrzymałości fizycznej. Byłem też świadkiem niewiarygodnej transformacji mojej Partnerki, która przeszła absolutnie samą siebie. Nie mogę wyjść dalej z podziwu, jaką odbyła drogę od postawy przerażonej do pewnej siebie, silnej kobiety, która dotrzymywała kroku męskiej ekipie🙆♂️. Wspaniałe i bliskie doświadczenie dla dwojga ludzi👩❤️👨
Szacun Kochanie, możesz wszystko!👏💪
Podsumowując swoje wrażenia jako świeżak, rzucę garstkę porad, jakie przyszły mi do głowy, analizując już całą przygodę na chłodno:
1. Nie wybierajcie się na Rysy bez żadnego doświadczenia oraz obycia z niższymi górkami!
2. Miej ze sobą górskie wyposażenie typu: buty, wygodne skarpety, zmienne ciuchy na deszcz i ochłodzenie, czołówkę, plecak pełen żarcia (bułki, batony, orzeszki, woda!), kask, rękawiczki (łańcuchy!), gps i drobne na piwo 😉
3. Jeśli to Twoje pierwsze wyjście w wysokie Tatry, to miej ze sobą przewodnika, doświadczonego kolegę/koleżankę, która posłuży dobrą radą i zarazi Cię pewnością siebie.
4. Mierzcie siły na zamiary- to nie są wycieczki zwiedzające na Śnieżkę lub Ślężę- podstawowe przygotowanie fizyczne jest MUSEM! Inaczej w połowie trasy wymiękną Ci biodra lub kolana i będziesz w czarnej dupie!
5. Jeśli po dotarciu do łańcuchów, zaczęło Ci się konkretnie już ulewać z gaci i wciąż odczuwasz lęk przed wysokością, to nie próbuj usilnie zdobyć szczytu (jak reszta takich przygłupów), ponieważ prawdziwa jazda bez trzymanki i test psychiczny zacznie się przy zejściu…
To tyle, dziękuję za uwagę i mam nadzieję, że moje doświadczenie posłuży komuś jako pomoc 😉